"Znak czterech" Arthur Conan Doyle
Drugi już raz postanowiłem odwiedzić najsłynniejszego detektywa wszech czasów. Ponieważ pierwsze powieści, których bohaterem jest Sherlock Holmes nie są zbyt obszerną lekturą, z powodzeniem zastosowałem je jako przerywniki pomiędzy innymi lekturami. Dzisiaj więc przyszła pora na "Znak czterech".
Naszego znudzonego detektywa zastajemy podczas czynności, która dzisiaj budziła by bardzo duże kontrowersje. Otóż gdy marazm i monotonia pukają do jego życia, Sherlock potrafi się im oprzeć aplikując sobie strzał z kokainy. Pobudza się w ten sposób i odrywa od szarej rzeczywistości. Na szczęście do jego drzwi puka pewna młoda i piękna kobieta, która prosi o pomoc w pewnej dziwnej sprawie. Otóż ojciec jej, były wojskowy wiele lat stacjonujący w Indiach zaginął 10 lat temu po powrocie do Londynu. Od tamtego czasu rokrocznie na urodziny otrzymuje ona pojedynczą drogocenną perłę od tajemniczego darczyńcy. Tym razem jednak, zamiast perły otrzymała propozycję spotkania. Bojąc się, czy nie jest to pułapką, prosi Holmes'a oraz Watson'a o towarzystwo. Oczywiście nasi dwaj bohaterowie, ja na dżentelmenów z krwi i kości przystało, nie odmówią. Motywy ich jednak są odmienne. Dla Sherlock'a jest to szansa na rozwiązanie ciekawej sprawy. Watson natomiast najzwyczajniej w świecie się zadurzył.
Zdradzę tylko, że pierwszą zagadką kryje się kolejna. Nie są one jednak przesadnie trudne i zagmatwane. Oczywiście nasz detektyw od początku twierdzi, że cała sprawa jest banalnie prosta i brakuje mu tylko kilku szczegółów do jej rozwiązania. Faktem jest jednak, że nie musi wcale mocno się wysilać. Jego niezwykła umiejętność dedukcji na podstawie śladowych wręcz informacji nie znajduje tym razem większego zastosowania. Powieść czyta się przyjemnie, lecz nie jest tak zajmująca jak się spodziewałem. Po pierwsze dlatego, że postać Holmes'a nie jest już tak zgłębiana, jak w "Studium...". Tym razem dowiadujemy się tylko o jego nałogu oraz o epizodzie bokserskim trzy lata wcześniej. Po drugie natomiast, brakuje jakiegoś zwrotu akcji. Od początku fabuła toczy się w doskonale znanym nam kierunku i kwestią czasu jest schwytanie osoby odpowiedzialnej i wysłuchanie jej zeznań. Uważam, że największą zaletą tej powieści miała być jej egzotyczna nuta. Część bohaterów bowiem ma duże powiązania z Indiami oraz okolicznymi wyspami. Prawdopodobnie dla ówczesnego czytelnika byłą to duża gratka i odmiana przeczytać o tak nietypowych postaciach. Dzisiaj jednak nie stanowi to już tak dużej atrakcji, dlatego też jej główny walor wypada raczej blado.
"Znak czterech" jest solidną pozycja detektywistyczną z domieszką egzotyki i romansu. Postać głównego bohatera niestety została zbyt pobieżnie potraktowana, dlatego pozostał mi spory niedosyt. Mam nadzieję, że kolejne części wynagrodzą mi to z nawiązką.