"Chłopcy" Jakub Ćwiek

Chłopcy - Ćwiek Jakub

Miało być niezobowiązująco i łatwo. Chciałem odpocząć po ostatnich lekturach i przygotować się psychicznie do kolejnych pozycji, które powinny być trochę cięższe. Niestety nie udało się...

 

A dlaczego? Bo wsiąkłem w tę książkę od pierwszych stron i zanim się obejrzałem, nagle byłem już za połową. Mówiąc szczerze, po ostatniej lekturze Ćwieka ("Dreszcz") nie obiecywałem sobie zbyt wiele. Plan był taki, że najbliższy tydzień lub dwa spędzę na przechodzeniu questów w Wiedźminie, a do książki zajrzę od czasu do czasu, czyli w przerwie w pracy albo podczas odpalania się laptopa. Jakże się zdziwiłem, gdy Wiedźmin poszedł w odstawkę a ja ślęczałem po nocach przy małej latareczce.

 

Jestem Wam winien kilka słów o fabule. Otóż chłopcy, jest to kontynuacja powieści "Przygody Piotrusia Pana", z tą różnicą, że nie Piotruś jest głównym bohaterem a jego kompanii z Nibylandii, oraz, że za tę kontynuację wział się Ćwiek. Cóż to oznacza? Mając za sobą kilka książek tegoż autora wiedziałem, że będzie dużo popkultury oraz rock'n'rolla. Nie pomyliłem się, lecz tym razem Jakub idealnie wyważył proporcje. W "Kłamcy"(szczególnie ostatnich częściach) było zbyt dużo odwołań do pop kultury, natomiast w "Dreszczu" ilość superbohaterów oraz mocniejszej muzyki odstraszała. Tutaj mamy Chłopców z Nibylandii, którzy żyją jednak w Polsce w starym opuszczonym lunaparku. Nie mieli łatwego dzieciństwa i mimo Dzwoneczka (która każe do siebie mówić Mamo) sprawującej nad nimi opiekę, nie udało im się zachować dziecięcej niewinności. W skrócie, założyli gang motocyklowy i dorabiają jak się da. Nie są to jednak typowe bandziory, co to, to nie. Milczek, Kruszyna, Kędzior, Stalówka oraz Bliźniaki zajmują się ... spedycją. A dokładniej dzieki pyłkowi cały czas produkowanemu przez Dzwoneczka, potrafią podczas podróży zaoszczędzić kilometr trasy na każdej mili. Sprzedając ten patent, całkiem nieźle sobie radzą. W razie natomiast jakiejś draki, zawsze pod ręką jest spluwa, nóż czy w ostateczności syrenie łzy, dzieki którym delikwent doznaje utraty pamięci krótkoterminowej. Koncepcja ciekawa, lecz nie to stanowi o sile ksiażki. Najjaśniejszym jej punktem, są same postacie. Chłopcy może i podrośli (Kędzior i Kruszyna wręcz za dużo), lecz nie dorośli. Oni ciągle czują się chłopcami. Bez odpowiedzialności, czy też obowiązków. Rodzina? Zobowiązania? A gdzie tam. Liczy się dobra zabawa, dziunia na jedną noc i wiatr we włosach podczas przejażdżki motocyklem. Jak się nad tym zastanowić, to wielu mamy takich chłopców w dzisiejszych czasach. Duży udział w tym miała Dzwoneczek, która często "pomagała" swoim dzieciom zapomnieć co trudniejsze momenty w życiu, po tym jak uratowała ich z Nibylandii.

 

I tu mamy jeszcze jeden ciekawy motyw. Ćwiek serwuje nam alternatywne zakończenie historii o Piotrusiu. Wile jest niedomówień i brak wyjaśnień co do tamtego okresu, ale wychodzi na to, że Piotruś Pan porzucił swoich towarzyszy po pokonaniu Kapitana Haka i sam zajął jego miejsce, wcześniej odcinając własny cień. Dlaczego Chłopcy musieli uciekać, czego chce Piotruś oraz gdzie teraz przebywa jest zagadką. I bardzo dobrze, bo wzmaga ciekawość. Lubię, gdy po przeczytaniu książki zostaje więcej pytań niż odpowiedzi(no chyba, że to ostatni tom).

 

Na zakończenie coś, czego zazwyczaj nie robię, ale tutaj muszę. Słów kilka o wydaniu. Książka wydana nakładem wydawnictwa SQN posiada okładkę zintegrowaną. Oznacza to, że rogi okładki wystają poza kartki i w dodatku są bardzo miękkie. W rezultacie już po kilku dniach, ulegają irytującemu zagięciu się. 

Pomijając tę niedogodność, serdecznie zapraszam do lektury, a sam nie mogę się doczekać drugiej części :)