"Ubik" Philip K. Dick

Ubik - Łukasz Orbitowski, Michał Ronikier, Philip K. Dick, Wojciech Siudmak

Nie można cały czas czytać literatury lekkiej i przyjemnej. Strony pędzą w zawrotnym tempie i książka kończy się szybciej niż byśmy chcieli. Niestety, równie szybko potrafi wywietrzeć nam z głowy i wiele nie zostaje do jakiejś głębszej refleksji. A ja czasem lubię przeczytać książkę i nie brać kolejnej z półki. Zastanowić się nad tym co przeczytane. Gdzieś widziałem tekst, opisujący ten stan jako "książkowy kac", czyli niemożność sięgnięcia po kolejną lekturę, ponieważ przeżywasz jeszcze poprzednią. I z taką nadzieją sięgałem po "Ubika". Dlaczego akurat po niego? Wytłumaczę się na końcu, a teraz przejdźmy do treści.

 

Przyszłość. Mamy wideorozmowy, dwie kolonie pozaziemskie, inżynierię genetyczną oraz masę ludzi z umiejętnościami PSI. Ludzie nie czują się bezpiecznie, ponieważ nie wiedzą, czy ich działania nie są przypadkiem wpływem jasnowidzów czy telepatów. Dlatego też pojawia się nowa gałąź gospodarki, oferująca ochronę przed wpływami PSI. Glen Runciter prowadzi taką agencję zatrudniając inercjałów, a więc ludzi potrafiących blokować wpływy telepatów. Co jakiś czas radzi się swojej martwej żony w sprawie podejmowanych strategii ale generalnie trzyma wszystko żelazną ręką. Tak, dobrze przeczytaliście, martwej żony. W owych czasach, jeżeli umarłego dostatecznie szybko umieści wie w chłodni oraz podłączy do odpowiednich obwodów w Moratorium, to można z nimi jeszcze rozmawiać przez kilka jak nie kilkadziesiąt lat. Są oni utrzymywani w stanie pół-życia.

 

Ale wracając do Glena, to zyskuje on bardzo intratne zlecenie podczas którego znajduje zatrudnienie jedenastu jego inercjałów. Problem w tym, że w pewnym momencie nadziewają się na bombę. I to tutaj zaczyna się właściwa akcja książki. Jego podwładni uchodzą z życiem, lecz szef zbyt długo pozostaje martwy, aby przywrócić go do stanu pół-życia. Zaczynają też dostrzegać dziwne zjawiska, jak starzenie się otaczającego ich świata, czy dziwnie sugestywne napisy na murach. Z czasem nie są już tacy pewni, czy to szef nie żyje, czy też oni...

 

Co ważniejsze jednak, czytelnik staje na rozstaju. Nie wie w co wierzyć. Kto żyje, a kto jest martwy, lub też półżywy. Aż do końca zostaje niepewność, która wcale nie rozwiewa się wraz z ostatnią stroną. "Ubik" jest lekturą wymagającą intelektualnie. Nie ma odpowiedzi, trzeba samemu wszystkiego się domyślać i udowadniać sobie, że dobrze się rozumuje. Pod przykrywką świata osadzonego w przyszłości(co zabawne, autor umieścił akcję w roku 1992) dostajemy tu rozprawę na temat życia po śmierci. I to całkiem solidną.

 

Dlaczego wybrałem "Ubika"? Ponieważ stykając się wcześniej z tym autorem, wiedziałem, że otrzymam coś więcej niż literaturę lekką i przyjemną. Dostanę coś głębszego, co pozwoli mi na chwilę zadumy nad tym, co przeczytałem. I wiecie co? Dwa dni już nic nie czytałem...