"Wampir z MO" Andrzej Pilipiuk
Wampiry z okresu PRL powróciły! Wraz z nimi znajdą się też zombie, wilkołaki, utopce i masa innych bionekrotycznych stworzeń. Pilipiuk postanowił nas uraczyc drugim tomem zbioru opowiadań o wampirze Marku, który w okresie zeszłego ustroju pracował na warszawskiej Pradze jako ślusarz. Czy warto się zapoznawac z tą pozycją? Zaraz zmierzę się z tym pytaniem.
"Wampir z MO" to tytuł pierwszego opowiadania, które prawdę mówiac wybitne nie jest. Mimo dużej różnorodności tematycznej, to przede wszystkim prym wiedzie tutaj codzienne życie za Gierka. Jak radzili sobie ludzie, oraz inne stworzenia, od których aż roi się na kartach tej książki. Wampiry, wilkołaki, utopce, zombie, małpoludy, yetinsyny (sic!)... Przygody ich spotykające, są bardzo abstrakcyjne albo można je streścic w kilku słowach. Przykład? Czy na Różycu da się kupic bombę atomową, czy podłożone zwłoki mogą zniknąc, albo jak się odwampirzyc. Schemat prosty jak budowa cepa, szkoda tylko, że w większości przypadków bohaterowie są nieporadni i zbytnio kombinują. Kombinowanie było i jest oczywiście naszą narodową cechą, lecz czasem aż w oczy raziło. Starając się na przykład upolowac sarnę, nie idzie się przecież do lasu bez żadnej broi ani umiejętności tropienia. Ale dzięki takiemu chodzeniu w kółko, można zapełnic kilka dodatkowych stron. Ogólnie proza Pilipiuka zmierza ostatnio w stronę tekiego pisania o niczym. To smutne, gdy pisarz, którym zaczytywało się kilkanaście lat temu tak mało się rozwija. Albo to czytelnik się wyrobił...
Ale jest też kilka jasnych punktów. Bardzo podobało mi się opowiadanie, w którym warszawskie wampiry ugaszczały amerykańskiego kuzyna. Satyra na 'Zmierzch" pełną gębą ;) Dawno tak dobrze się nie bawiłem czytając obsmarowanie Edwarda i spółki. Drugim opowiadaniem, które zapadło mi w pamięc, była wyprawa do alternatywnej przestrzeni magazynowej na praskiej fabryce. Pomysł zacny, podchodzacy pod urban fantasy. Sam zarys również niczego sobie, lecz wykonanie niestety gorsze. Za dużo prześmiewczej satyry i krzywego zwierciadła a za mało podsycenia nastroju. Wydaje mi się, że można było z tego zrobic bardzo przyzwoite dłuższe opowiadanie.
Pilipiuk chwali się, że wszystkie pomysły zapisuje w swoim notatniku. tej najbardziej abstrakcyjne i głupie(to jego słowa) lądują w zbiorach opowiadań z Jakubem Wendrowyczem. Ja miałem wrażenie, że częśc z nich przekradła się do tej książki. Tym bardziej, ze Jakub się wychylał zza rogu raz czy dwa. Niestety nie jestem zachwycony "Wampirem z MO". Lubię opowiadania wolne od Jakuba i trochę odchodzace od schematu. Tutaj mogę polecic tylko osobom z sentymentem do PRL lub szukającym bardzo prostej i mało wyszukanej rozrywki.