"Karaibska krucjata" Tom 1 Marcin Mortka
Macie ochotę na opowieść o piratach, Karaibach, walkach morskich oraz pięknych kobietach? Oczywiście całość zakropiona będzie rumem oraz grogiem i opowiedziana w tawernie. Co więcej, opowiedziane przez Polaka, który nie boi sie używać tradycyjnych polskich słów. Macie chęć? To zapraszam.
"Karaibska Krucjata" to historia Williama O'Connora. Brytyjczyka, który w wyniku błędnych decyzji dowódców oraz własnej odwadze objął dowództwo na atakowanym statku. Następnie chytrym fortelem podszedł atakującą jednostkę i przejął ja dla siebie. Problem w tym, iż był to fortel niehonorowy, dlatego też nie ma on czego szukać w rodzinnych portach, gdyż czeka na niego stryczek. Nie mając odwrotu kompletuje załogę i zatrudnia się jako kaper na Karaibach. Jest on dosyć lekkomyslny w swoich poczynaniach, więc całkiem nieświadomie okazuje sie, że chyba wywołał wojnę między Anglią a Francją. Nie wie jeszcze, że to nie jego zasługa oraz że on sam odegra w niej kluczową rolę.
Przygody Williama czyta się z przyjemnością. Wpływ na to mają zarówno realia w których są osadzone, jak i język, jakim zostały spisane. W pierwszym przypadku Karaiby sa po prostu dobrym nośnikiem dla historii przygodowo-awanturniczej. Powiecie może, że to zasługa Jack'a Sparrowa oraz Piratów z Karaibów, ale taka jest prawda i nie ma co się z tym spierać. W drugim przypadku autor nie bał sie czasem rzucić mięsem i to takim soczystym prosto z Polski. Czy ja wychwalam wulgaryzmy w ksiażkach? Nie zawsze, ale są takie pozycje, w których są one nieodzowne. Bo wybaczcie, ale nie uwierzę, że żołnierze lub marynarze nie klną. A juz piraci to w szczególności. Po prostu uważam, że pozbawienie ich tej części wymowy było by zbyt wielkim "wybieleniem" postaci, oraz odrealnieniem. Dlatego też ucieszyłem się, gdy język był barwny alei soczysty. Wspomnieć też należy, iz autor nie uprzykrzał zbytnio mi życia terminologią marynistyczną. Czytałem juz takie ksiażki w których od nadmiaru fokmasztów, zęz i kabestanów można było się zgubić. Tutaj było to odpowiednio wyważone i nie odbierało radości lektury. A radość była, oj była. Postacie były wyraziste( nie wszystkie lecz nie wymagajmy zbyt wiele) a akcja wartka i zróżnicowana. Od romansów po wojny abordażowe. Byli niewolnicy, egzotyczne zwierzęta, barwne stroje i piękne damy. Czasem można było odnieść wrażenie zbytniej chaotyczności, lecz dało się to przełknąć. Ogólnie nie mam większych zastrzeżeń.
"Karaibska krucjata" jest miłą dla oka i ucha (ponieważ korzystałem z audiobooka) powieścią przygodową. Majstersztykiem nie jest i troche jej brakuje,ale dla miłośników piratów w sam raz. Faktem, który dodatkowo przemawia na jej korzyść, jest ciekawostka dotycząca okoliczności powstania głównych bohaterów. Jeżeli jesteście miłośnikami RPGów, to zapraszam do lektury, aż do ostatniej strony. Słowo od autora będzie miłą niespodzianką