"Karaibska krucjata. Tom 2. La Tumba de los Piratas" Marcin Mortka

Karaibska krucjata. La Tumba de los Piratas - Marcin Mortka

Pamiętacie zuchwałego i często lekkomyślnego kapitana Williama O'Connor'a? Otóż chciałbym wam powiedzieć, że ten hultaj powrócił w drugim tomie i znowu narozrabiał. A dokładniej lata za porywami swego serca a przy okazji stara się uratować Karaiby przed starym/nowym wrogiem. Posłuchajcie...

 

William tym razem musi się zmierzyć z mitycznym Czarnym Szkwałem, który ma na swoich usługach zarówno obecnych piratów, jak i tych, którzy już pomarli. Umarlaki więc? Blisko, ale nie bardzo. W drugiej części "Karaibskiej krucjaty" mamy do czynienia ze sporą ilością duchów. Już to sprawia, że z powieści awanturniczo-przygodowej autor zaczął dryfować ku fantastyce. Nie jest to zarzut, broń Panie Boże, jeno stwierdzenie faktu. Otóż nasz dzielny kapitan aby skutecznie walczyć z mocami nadprzyrodzonymi zawiera sojusz z duchownym, a nawet dwoma, oraz przy okazji zakochuje się w siostrze jednego z nich. Biedaczek lata za nią jak kot w marcu, lecz dzielna niewiasta za nic ma jego amory. Czasem nie wiedziałem, czy śmiać się z Williama, czy zapłakać nad jego losem.

 

Ale nie tylko romansem ta powieść stoi. A gdzież tam! Przede wszystkim mamy tu dużo bitew morskich, odważne abordaże oraz pojedynki szermiercze. Mimo zabarwienia fantastyką mamy tu wiele realizmu podczas potyczek. Otóż trup ściele się gęsto i do końca powieści przeżyją tylko niektórzy z dotychczas poznanej załogi "Magdaleny". Podczas tych szaleńczych przygód, wyłapać można na prawdę wiele smaczków i nawiazań do innych dzieł kultury. Nie zdradzę jakie to, lecz zwróćcie szczególną uwagę na marzenia Pana Love'a oraz nowego pomagiera potwornego kuka Butchera. Zresztą główne postacie nabrały jeszcze więcej wyrazistości w tym tomie. Odkrywamy z jedną lub dwie tajemnice kucharza, poznajemy pochodzenie doktora Pollocka oraz poznajemy wraz z okretowymi papugami nowe porcje przekleństw. Niestety inne postacie, jak choćby poczciwy Bambo, albo pułkownik Fowler stały się bardziej szare i zaniedbane przez autora. No cóż. Jakby sie skupił na każdym, to mielibyśmy trylogie najmarniej.

 

"Karaibska krucjata" utrzymała poziom z pierwszego tomu. Wartka akcja okraszona kilkoma romansami oraz wątkiem fantastycznym doskonale sprawdza się jako miła i szybka lektura. I nawet zakończenie, które wg mnie jest wymuszonym happy endem, bez którego można by sie spokojnie obejść, nie zepsuło mi przyjemności czytania ( a dokładniej słuchania). Polecam każdemu miłośnikowi akcji oraz Karaibów. Ahoy!