"Przez ciemne zwierciadło" Philip K. Dick

Przez ciemne zwierciadło - Wojciech Siudmak, Philip K. Dick, Tomasz Jabłoński

Sieczka z mózgu. Tak można krótkim stwierdzeniem streścić tę ksiażkę. I to nie tylko o nasz mózg chodzi, lecz bardziej o stan umysłu głównego bohatera. Przywykłem już do tego, że Dick serwuje literaturę wymagajacą, skłaniającą do przemyśleń i głębszego zastanowienia sie nad tym, co właśnie przeleciało przed oczami w postaci literek. Tym razem była to gimnastyka mniej egzystencjalna dla mojego umysłu a bardziej nastawiona na pytanie "kto to jest"? Z głównym bohaterem bowiem  dzieją się dziwne rzeczy...

 

Fred jest tajnym agentem mającym inwigilować społeczność miejskich narkomanów. Jako Bob Arktor mieszka wraz z kumplami w komunie i oddają się ćpaniu oraz przemyśleniom na temat jak zdobyć kolejną dawkę substancji A, najlepszego narkotyku w mieście. Pomaga mu w tym często Donna, która zajmuje się dystrybucją. Fred ma nadzieję, że zamawiając u niej coraz większe porcje wymusi w końcu zapoznanie z dostawcą. Bo jak powszechnie wiadomo nie warto sobie zaprzątać głowy takimi płotkami jak Donna, lecz dorwać się do grubych ryb. Drugim powód dlaczego Arctor jej nie aresztuje jest bardziej prozaiczny. Otóż jest w niej zakochany i kombinuje jak się jej przypodobać. Zwierzchnicy Freda nie wiedzą kim jest, ponieważ zawsze musi on nosić kombinezon maskujący, dzięki czemu nie można go rozpoznać na ulicy. Sytuacja się komplikuje gdy postanawiają zainstalować w jego domu urządzenia podsłuchowe, aby zebrać więcej materiałów dowodowych przeciwko.. właśnie Arctorowi. Od tego momentu Fred musi grać na dwa fronty, tak aby szefostwo nie było w stanie go rozpoznać, a koledzy narkomani go nie zdemaskowali.

 

Prawdziwą treścia ksiażki jest jednak studium zmiany osobowości głównego bohatera. Jako tajniak ćpa na równi z innymi. W związku z tym jego zdolność rozumowania i percepcji ulega drastycznym zmianom. Zaczyna on nie dostrzegać prostych rozwiazań, ma zaniki pamięci i omamy. Zmiany te stopniowo postępują i pod koniec ksiażki nie jest w stanie postrzegać się jako jedna osoba. Raz jest Fredem tajniakiem, który stara się znaleźć dowody na przyskrzynienie Arctora, a raz jest Bobem, który myśli jak zaprosić Donnę na kolację i zdobyć porcję substancji A. Cała jego historia kończy się w ośrodku pomocy dla narkomanów, gdzie starają się przypomnieć mu, ze jest człowiekiem, a nie wegetujacym warzywem. Co smutniejsze znajduje on tam rozwiązanie zagadki produkcji i dystrybucji substancji A. Na nic jednak to odkrycie dla kogoś, kto nie do końca pamięta jak się nazywa.

 

"Ta historia nie ma morału". Coś takiego możemy przeczytać w Słowie od Autora na końcu książki. Jest to tylko zapis doświadczeń, których sam doświadczył. Oraz zbyt wygórowanej ceny za chęć dobrej zabawy. "Przez ciemne zwierciadło" jest powieścią ciężką w odbiorze, chaotyczną a na koniec dowiadujemy się, że również smutną. Jej przekaz jest podobny do 'Requiem dla snu", który oglądałem w gimnazjum. Zażywanie narkotyków po prostu nie popłaca. Konsekwencje są niewspółmierne do korzyści. Są tak różne, że aż niesprawiedliwe. A jak bardzo? Przeczytajcie na końcu książki jak skończyli znajomi autora z okresu jego eksperymentów z narkotykami a się przekonacie