"Prawda" Terry Pratchett

Prawda (Świat Dysku, #25) - Piotr W. Cholewa, Terry Pratchett

Ksiażki Pratchetta zawsze są magiczne. Odpowiednia proporcja magii, satyry, absurdu oraz spraw poważnych i oczywistych, lecz podanych w niecodziennym świetle sprawia, że człowiek inaczej patrzy na otaczającą go rzeczywistość. Nie inaczej było tym razem. Przyznać jednak muszę, że spodziewałem się troszkę więcej...

 

"Prawda" wg moich źródeł jest kolejną częścią podcyklu opowiadającego o Straży Miejskiej. I z tego też powodu zabrałem się do jej lektury. Jak się okazało, straż ma tu znaczenie raczej marginalne. Akcja owszem ma miejsce w Ankh-Morpork, lecz głównym bohaterem jest William de Worde. Jest to skryba pochodzący ze znamienitej rodziny szlacheckiej, który nad intrygi dworskie lub też chwalebne ginięcie w jakiejś bitwie bardziej umiłował słowa. Zajmuje się więc pisaniem listów, lub też czytaniem ich co niektórym obywatelom. Wszystko jednak się zmienia, gdy do miasta zajeżdżają krasnoludy z nowym wynalazkiem a mianowicie prasą drukarska z ruchomą czcionką. W wyniku kilku zbiegów okoliczności nasz bohater zostaje redaktorem pierwszej w historii Świata Dysku gazety. Od tej chwili musi martwić sie czym zapełnić strony, poradzić sobie z rosnącą konkurencją, pomóc Straży w śledztwie w sprawie patrycjusza oraz ujść z życiem podczas licznych zamachów. Pomóc mu w tym mają młoda dziennikarka, grupa krasnoludów-drukarzy oraz mój ulubieniec wampir ikonografik.

 

Jak wszyscy wiedzą( a jeżeli nie wiedzą, to przypomnę) w każdej ksiazce Pratchett bierze na warsztat jakąś dziedzinę życia. Przykładowo w "Bogowie, honor Ankh-Morpork" był to rasizm i uprzedzenie do obcokrajowców, natomiast w "Na glinianych nogach" sprawa tożsamości i określenie jestectwa. Tutaj dostajemy dziennikarstwo oraz jego misje. Ponieważ główna motywacją ludzi pracujących w tym zawodzie powinno być przekazywanie tytułowej Prawdy, a nie pisanie co popadnie byle tylko zapchać szpaltę i sprzedać czytelnikom. Nie wiem, czy autora skłoniła do napisania tej ksiazki jakaś szczególna przygoda z którąś gazetą, albo irytacja wywołana pracą dziennikarzy, niemniej jest to dosyć specyficzny temat przewodni na powieść. Nie jestem bowiem przekonany, czy jest to wystarczająco głęboka kwestia. Całość da się streścić w kilku zdaniach i nie powoduje zbyt głębokich przemyśleń po  lekturze. Nie licząc wampira Otto, który bardzo przypadł mi do gustu, to inne postacie są dosyć specyficzne (nawet jak na Pratchetta) i tylko hermetyczna grupa osób mająca do czynienia z mediami może zapewne w pełni je docenić. Nie będe też ukrywał, że zaczynałem lekturę myśląc o komendancie Vimesie albo kapitanie Marchewie, którzy pojawili się tylko epizodycznie. Kolejnym razem trzeba dokładniej przeczytać opis książki.

 

"Prawda" to solidna powieść Pratchetta. Solidna i nic ponad to. Nie uśmiechałem się jak głupi do sera a po ostatniej stronie nie czułem niedosytu lub nostalgii. Ot taka porządna ksiażka na kilka wieczorów. Wielbiciele autora na pewno docenią ją bardziej niż reszta społeczeństwa. Dla mnie było po prostu ok.