"Wiatr przez dziurkę od klucza" Stephen King

Wiatr przez dziurkę od klucza - Stephen King

Po kilku miesiącach przerwy postanowiłem powrócić do lektury mojego ulubionego autora. Okazja nadarzyła się sama, ponieważ King wydał ostatnio nie jedną, a dwie nowe pozycje(druga to "Joyland", na która obecnie poluję), więc grzechem było by odmówić. Dodatkowa kwestia, która skłoniła mnie bardziej ku tej konkretnej książce, jest fakt, że osadzona jest w świecie Mrocznej Wieży, a więc centrum twórczości Stephena.

 

"Wiatr przez dziurkę od klucza", jak pisze sam autor w przedmowie, można czytać samodzielnie, jako samotną pozycję, lub też umiejscowić ją w siedmioksięgu Mrocznej Wieży. W drugim przypadku, akcję jej można by umieścić pomiędzy 4 a 5 częścią, więc staje się tomem numer 4 i 1/2 :P. Osobiście nie umieszczałbym tej książki, jako kolejna, wepchnięta w środek część cyklu, ponieważ stanowczo za mało jest akcji dotyczącej samego dorosłego Rolanda oraz jego ka tet. O czym więc traktuje treść książki? już śpieszę wyjaśnić

 

Powieść ta ma strukturę chińskiego pudełka, a więc powieści w powieści, która schowana jest w kolejnej powieści. Roland wraz z ka tet, poszukują schronienia przed nadciągającym lododmuchem, czyli szalenie niebezpieczną lodową burzą w środku lata. Gdy nazbierają już opału i przygotują się na niskie temperatury, nie pozostaje nic innego, jak spokojnie przeczekać  najgorszą pogodę. I tutaj rewolwerowcowi  przypomina się pewna historia z młodości, czy też nawet i dwie, które są zgrabnie połączone. Otóż przenosimy się w czasy, gdy Roland został najmłodszym rewolwerowcem w historii i powrócił ze swojej pierwszej misji, czyli generalnie w okres następujący po fabule czwartej części Mrocznej Wieży. Jego ojciec wysyła go wraz z kompanem, w celu rozwiązania serii zagadkowych zabójstw w górniczym miasteczku. Pogłoski głoszą, że stoi za tym zmiennoskóry, a więc człowiek mogący zmieniać się w dowolne stworzenie. Po dotarciu na miejsce i krótkim śledztwie, udaje się znaleźć młodego chłopaka Billa, który nieświadomie był światkiem przemiany stwora i istnieje szansa, że będzie w stanie poznać go w ludzkiej postaci. Tak więc oczekując na sprowadzenie podejrzanych, Roland zamyka się z Billim w więzieniu chcąc przeczekać noc. I podczas tej nocy, za namową przestraszonego chłopca, rewolwerowiec opowiada mu historię, którą kiedyś czytała mu matka przed snem. Jest to opowiesć o małym chłopcu żyjącym w wiosce drwali, który stracił ojca w tragicznym wypadku. Jednak za namową poborcy podatkowego dowiaduje się kilku rzeczy, których nie powinien wiedzieć, co w rezultacie doprowadza do dalszych problemów i oślepnięcia jego matki. Chcąc uleczyć matkę, mały Tim (gdyż tak nazywa się nasz bohater) wyrusza w pełną przygód wyprawę do serca Ciemnego Lasu, gdzie może znaleźć antidotum. Czy mu się powiedzie? Nie powiem. I tak zdradziłem już więcej chciałem.

 

Po skończeniu historii Tima, wracamy do młodego Rolanda i Billa w więzieniu, a następnie do naszego ka tet. W ten oto sposób następuje domykanie chińskich pudełek.Wydaje się to skomplikowane, lecz w rzeczywistości nie przysparza większych problemów. Czytałem już książki, gdzie struktura składała się z około 5 pudełek, więc na prawdę, to nic strasznego.  Cała ksiażka napisana jest w bardzo lekkim stylu i czyta się szybko i przyjemnie. Jak na Kinga, troszkę za mało było jakichś ostrzejszych fragmentów, ale moze to ja jestem trochę zboczony w nie tę stronę co potrzeba. Tak więc z czystym sumieniem mogę polecić "Wiatr przez dziurkę od klucza" zarówno fanom twórczości Stephena Kinga, jak i czytelnikom, którzy jeszcze się z nim nie zetknęli. Jest szansa, że nie będzie to wasza pierwsza i ostatnia książka tegoż autora :)