"Lisia dolina" Charlotte Link

Lisia dolina - Charlotte Link

Kontynuuję swoją podróż po ksiażkach polecanych, czyli tych. które wpadły w moje ręce z powodu osób trzecich. Tym razem trafiło na kryminał i to niemiecki. Kryminałów na rynku jest tak wiele, że próba rozeznania się w nich może być syzyfową pracą. Z włąsnego doświadczenia miałem do czynienia głównie z autorami norweskimi oraz kilkoma Polakami. Ciekaw więc jak wypadnie na tym tle Charlotte Link przystąpiłem do lektury.

 

Początek jest bardzo obiecujący. Ryan rozpaczliwie potrzebując pieniędzy postanawia porwać się na niecodzienny czyn i porywa dla okupu kobietę. Dobrze ją ukrywa i na drugi dzień planuje zażądać pieniędzy. Niestety w zwiazku z innym wykroczeniem zostaje zatrzymany przez policję i bez możliwości wyjścia na wolność przed procesem osadzony w areszcie a później w więzieniu. Nikomu nie zdradza swojej tajemnicy i będąc przykładnym więźniem wychodzi po około 3 latach. Wkrótce po tym bliskie mu osoby zaczynają doświadczać niemiłych zdarzeń a na dodatek znika inna kobieta w okolicznościach bliźniaczo podobnych do tych sprzed 3 lat. Tylko, że Ryan nikonie się nie zwierzył ze swojego sekretu...

 

Ten zarys fabuły jest prawie identyczny z opisem znajdującym się na odwrocie ksiażki, więc bez obawy, nie zdradzam zbyt wiele. Jak juz wspomniałem zaczyna się obiecująco. Problem w tym, że po tym interesującym wprowadzeniu otrzymujemy całkowicie nudne przedstawienie. Poznajemy Norę, która jako rozpaczliwie samotna kobieta postanawia zaopiekować się byłym skazańcem, czyli Ryanem. Kolejna kobieta Jenna próbuje uciec od dawnego partnera i nieudanego związku. Po przeprowadzce poznaje przystojnego i dobrze usytuowanego mężczyznę, który po stracie żony nie moze sobie ułożyć życia. Tylko, że żona nie umarła, o nie. Ona po prostu 3 lata temu zaginęła i od tego momentu nie ma żadnej informacji na jej temat. Tak jest, dobrze myślicie. Jest to maż kobiety uprowadzonej przez Ryana. Wszyscy bohaterowie są więc w pewien sposób powiązani ze sobą. 

 

Wszystko ładnie, tylko, że jest nudno. Możemy się oczywiście wczuć w Ryana, który cały czas żyje z brzemieniem morderstwa. Morderstwo to nietypowe, bo z zaniedbania i tchórzostwa, ale jednak. Najciekawszy momentem była chwila zatrzymania, gdy bił sie z myślami, czy uratować kobietę ale skazać się na kolejne lata odsiadki, czy też zataić to i żyć z poczuciem winy do końca życia. Możemy też obserwować zdesperowaną Norę, która po nawiązaniu za pośrednictwem pewnej fundacji kontaktu z więźniem postanawia przygarnać go pod swój dach. Dzięki temu otrzymuję mężczyznę, który jest w dużym stopniu uzależniony od niej, a co za tym idzie nie odważy się jej opuścić.

 

Są to jedyne dwie kwestie, na których można się skupić przez połowę książki. A ponieważ "Lisia dolina" liczy sobie 480 stron to jeżeli nie lubicie opisów rodzącego się uczucia to lektura będzie męczarnią. Dopiero po przebrnięciu przez tą pierwszą część zaczyna się akcja. A jaka? Dokładnie taka, jaką opisano na odwrocie. Zaginięcie kobiety w dokłądnie tym samym miejscu i dokładnie w takich samych okolicznościach, jak to, którego sprawcą był Ryan. Rozpoczyna się intensywne śledztwo, mnożą się podejrzani oraz na jaw wychodzą skrywane sekrety. Zakończenie dodatkowo jest zaskakujące i nie łatwo wskazać winnego przed zakończeniem powieści.

 

"Lisia dolina" to powieść o połowe za długa. Spokojnie można by obciąć pierwszą nudna połowę bez żadnej szkody dla całości. Gdyby autorka tak postąpiła, otrzymalibyśmy kawał na prawdę porządnej literatury kryminalnej, którą połknął bym bez mrugnięcia. Niestety męczenie sie lekturą zanim dochodzimy do interesujących treści nie podnosi całkowitej oceny. Tak wiec polecam wytrwałym miłośnikom gatunku