"Karabiny Avalonu" Roger Zelazny
Zgłębiamy dalej kroniki Amberu. Książki nie są długie, dlatego kolejną cześć przeczytałem w niedługim czasie po pierwszej. Wakacyjny okres również pozytywnie wpłynął na tempo lektury. Nie ma co się dalej rozwodzić, zapraszam do lektury.
"Karabiny Avalonu" rozpoczynają się bezpośrednio po pierwszym tomie. Corwin bo dojściu do siebie nie przestaje planować odbicia Amberu z rąk swojego brata Eryka. W tym celu potrzebuje pewnej substancji dostępnej w Avalonie. Zanim tam jednak dotrze trafia do Lorraine gdzie spotyka swojego byłego generała Genelona, którego wygnał kiedyś z królestwa. Okazuje się jednak, że stoi on na czele ruchu oporu walczącymi z dziwnymi stworami z Czarciego Kręgu. Corwin podejrzewa, że Krąg ten jest jego sprawką więc postanawia pomóc miejscowym. Następnie juz wraz z Genelonem wyruszają w dalszą drogę. Najpierw do Avalonu a następnie do Amberu stoczyć bitwę z bratem. Ostatecznie bitwa nie poszła dokładnie po jego myśli i sprawy się skomplikowały.
Całą książkę można podzielić na dwie części. W pierwszej Corwin pomaga w sprawie Czarciego Kręgu przy okazji przekonując się, jak nierozważnym był kiedyś księciem. W drugiej natomiast zdobywa proszek potrzebny do karabinów i przy okazji poznaje wnuczkę jednego ze swoich braci. Konsekwencją jego czynów jest bitwa która rozgrywa się w Amberze, w której Corwin musi walczyć nie po tej stronie co pierwotnie zamierzał. Ta część jest dużo ciekawsza od poprzedniej przede wszystkim ze względu na sposób narracji. Nie ma tu wspomnianego przeze mnie "skoku" narracyjnego. Wszystko przebiegło w odpowiednim tempie. Dodatkowo postać Dary (wnuczki) na koniec wnosi bardzo wiele niewiadomych. To przede wszystkim ze względu na nią sięgnę po kolejną część i to niedługo.
"Karabiny Avalonu" są ciekawą kontynuacją przygód Corwina. Czytało mi się je lepiej od pierwszego tomu i zostawiły kilka ważnych pytań i niewiadomych, które chciałbym zgłębić. Książka o pół oceny lepsza. Zobaczymy co będzie dalej