"Dziedzictwo posłańca" Peter V. Brett

Dziedzictwo posłańca - Peter V. Brett

Lubię serię "Malowanego Człowieka". Lubię ją na tyle, że z chęcią sięgnąłem po opowiadania uzupełniające fabułę z podstawowej historii. Dlatego też gdy po zakończeniu całego pięcioksięgu pojawiła się kolejna książka nie było wątpliwości, że muszą ją nabyć. Nabyłem, przeczytałem to teraz podzielę się w kilku słowach co o niej sądzę.

 

"Dziedzictwo posłańca" to zarówno tytuł całęj książki jaki jednego z trzech opowiadań z których się składa. Pierwsze, tytułowe właśnie wprowadza nam postać Briara. Tak to ten pół Krasjanin, który lubuje się w lubczyku śmiga po bagnach. Nieco się o nim dowiedzieliśmy w ostatnim tomie serii, lecz tutaj mamy obszerną relację z dzieciństwa i okresu gdy sam przebywał na bagnach. Z tego co wiem pierwotnie to opowiadanie zostało opublikowane przed "Otchłanią" aby czytelnicy mogli poznać tą postać odpowiednio wcześnie, lecz nie wydaje mi się, aby było to konieczne. Można spokojnie przeczytać je i po skończeniu całej historii.

 

Drugie opowiadanie to "Święto w Potoku Tibbeta". Tutaj nie ma wiele do opowiadania. Wracamy do czasów, gdy Arlem był jeszcze chłopcem, lecz zanim opuścił ojca. Opowiadanko ( bo jest króciutkie) traktuje o dniu świątecznym w Potoku i nieszczęśliwym powrocie rodziny Arlema do domu. Nic ciekawego

 

Ostatnia składowa książki to "Sellia zwana Wyschniętą". Tutaj warto najpierw przeczytać "Otchłań" a później uzupełnić sobie wydarzenia tym właśnie opowiadaniem. Selia to mówczyni w Potoku Tibbeta która w czasie Nowiu i walki z Książętami Demonów stała na czele społeczności odpierającej ich atak. Jednak ważniejsze tutaj zdaje się uczucie, którym darzy Lesę, 50 lat młodszą od siebie dziewczynę i to z wzajemnością. Poznajemy zarówno ich losy w obliczu ataku Otchłańców, jak i historię która miała miejsce około 50 lat wcześniej, gdy Selia pierwszy raz przyznała się do swojej orientacji. 

 

Zacznę od okładki, która jest wierutnym kłamstwem. Mamy na niej Rojera, bezpalcego skrzypka znanego z całej serii. W całej książce jednak nie ma o nim ani słowa, co możecie stwierdzić na podstawie powyższego streszczenia. Takie dobranie grafiki wprowadzić może spory zawód. A teraz do rzeczy. "Dziedzictwo posłańca" czyli pierwsze opowiadanie jest ok. Opisuje nam młodego Briara, jego motywacje i tragedię. Jednak jest kilka mankamentów. Po pierwsze gdzie nauczył się walczyć. Wg tego opowiadania ojciec dopiero planował rozpocząć jego edukację. Zdążył mu pokazać kilka podstawowych technik łącznie z zaklinaniem Otchłańców ale to tyle. Gdzieś musiał się doskonalić, ale tego nie wyjaśnione. I druga uwaga jest taka, że mieliśmy poznać młode lata naszego bohatera a otrzymujemy dziurę w życiorysie. Po tragedii rodzinnej miał niespełna 10 lat. A kolejny raz słyszymy o nim gdy dobija do 13-14 lat i jest już zaprawiony w unikaniu i walce z Otchłańcami i w sztuce przetrwania na Bagnach. Miało być wyjaśnienie, a zostało niedomówienie w postaci tych kilku lat.

 

"Święto w Potoku Tibbeta" jest  za krótkie aby coś o nim powiedzieć. Historia wywalonego po pijaku wozu i powrotu do gospodarstwa po zmroku nie jest bardzo zajmująca.Wydaje mi się również, że ojciec Arlema w tym okresie życia powinien wykazywał się większym tchórzostwem.

 

"Selia zwana Wyschniętą" jest tu chyba najmocniejszym opowiadaniem. Niesnaski małego miasteczka, konflikt ciągnące się  od pokoleń i walka o władzę a wszystko to w okresie ataku Książąt Otchłańców. Ładnie zaserwowane i na dokłądkę w podwójnej dawce. Bo cofamy się w czasie i poznajemy nieznaną historię sprzed pół wieku. Jednak jestem dziś w marudnym nastroju więc też ponarzekam. Obawiam się, że główną uwagę skupia jednak lesbijski związek głównej bohaterki i on stanowi oś tego opowiadania. Pytanie czy gdyby chodziło o miłość staruszka i młodej dziewczyny czytało by się to gorzej? Na pewno było by mniej kontrowersji, a o to chyba chodziło autorowi. Skoro opisał miłość gejowską wśród Krasjan to chciał wyrównać i coś o kobietach też napisać. Nie jestem pewien czy mi taka motywacja odpowiada. Ale samo opowiadanie bardzo dobre.

 

Podsumowując jest OK ale nic ponad to. Na pewno nie jest to pozycja "Must have" dla czytelników Bretta. Można spokojnie obejść się bez znajomości "Dziedzictwa posłańca" i być zadowolonym. Jednak lektura w większości przypadków sprawiała mi przyjemność, więc nie żałuję. Ocenicie sami, jak zawsze.