"Każde martwe marzenie" Robert. M. Wegner

Dobra seria fantasy ma umiejętność przyciągnięcia i nie wypuszczenia z objęć czytelnika. Tak też miało miejsce w przypadku "Opowieści z Meekhańskiego pogranicza". OD momentu przeczytania pierwszego tomu wiedziałem, że kolejne będą w czytaniu i to prędzej niż później. Dzisiaj skończyłem ostatni jak do tej pory tom powieści i czuję pewnego rodzaju pustkę, ale o tym za moment.
Piąta cześć różni się od poprzednich sposobem narracji. Wcześniej mieliśmy do czynienia z dwoma grupami bohaterów, których autor łączył ze sobą. Pierwsze dwa tomy to niezależne historii północy, południa, wschodu i zachodu. Kolejne części to już spotkanie się naszych grupek, co dało przygody łączone północ-wschód oraz południe-zachód. Tutaj mamy wszystkich bohaterów w jednym tomie. Przez większość książki spoiwem łączącym wszystkich jest Cesarz Imperium, który wraz ze swoimi szpiegami robi przegląd sytuacji w swoim państwie. Co chwile wspomina sytuacje w różnych jego częściach co przenosi nas bezpośrednio do opisywanego zakątka świata. Są tego plusy i minusy. Niewątpliwą zaletą, jest opisanie przygód wszystkich dotychczas poznanych postaci. Nie trzeba już czekać aż autor napisze kolejna książkę, bo akurat w tej nie uwzględnił naszych ulubieńców. Minusem jest niestety częste przeskakiwanie w wątkach i pewnego rodzaju rozmycie się akcji.Ale czego możecie się spodziewać tym razem? Oj dużo by pisać, więc ograniczą się do kilku głównych wątków.
Laskolnyk wraz ze swoim czaardanem wyruszają na południe aby zrobić rozeznanie w związku z niepewną sytuacją w tamtym rejonie. A dlaczego sytuacja jest niepewna? Ponieważ po przejęciu władzy w Białym Konoweryn Deana stoi przed groźbą wybuchu buntu niewolników. A cała gospodarka południa oparta jest na ich pracy.
Na północy natomiast Straż Górska pilnuje przesmyku do którego zmierzają barbarzyńskie ludy aherów, zmuszone do tego niezwykle długą zimą. Taki niespodziewany najazd może bardzo zaszkodzić imperium, więc szukają źródła tej wędrówki. I trafiają na coś, co nie było przeznaczone dla ich oczu.
Najmłodsza córka Wozaków natomiast podróżuje w nieznanym jej świecie, gdzie niebo jest wiecznie szare i można spotkać czwororękie bestie. Szanse na przeżycie są bardzo nikłe, ale Wozacy słyną z zaciekłości.
"Każde martwe marzenie" to świetne rozwinięcie koncepcji przedstawionej we wcześniejszych częściach. Ja wiedziałem, że bogowie będą tu toczyć ze sobą rozgrywki w których ludzie będą tylko marionetkami, ale takiego rozmachu to chyba nikt się nie spodziewał. Pierwsze dwa tomy nie zapowiadały świata tak przemyślanego i rozbudowanego zarówno pod względem geografii i polityki ale i kosmogonii. Jedyny minus jest taki, że jak na razie jest to ostatni dostępny na rynku tom i na kolejne części trzeba będzie poczekać.