"Szubienicznik" Jacek Piekara

Szubienicznik - Jacek Piekara

Wziałem ksiązkę w rękę i patrzę na okładkę. Wąsaty szlachcic się na niej mieni. Myślę-fajnie. Zerkam na tył i widze opis, ze Polska XVII wieczna jest tu opisywana. Myslę-jeszcze fajniej. Patrzę na autora i tu mnie coś uderza, bo to nie Komuda, jak byłem święcie przekonany, a Piekara. Ki diabeł? Ja wiem, że żaden autor nie ma monopolu na opisywanie konkretnego tematu, ale szczerze się zdziwiłem. A może to i lepiej? Porównam sobie wizje szlacheckiej Rzeczpospolitej wykreowanej przez dwóch różnych pisarzy. No to wziąłem się za lekturę

 

Z porównywania wiele nie wyszło. Otóż "Szubienicznik" nijak się ma do powieści pana Komudy, a co więcej różni się też wyraźnie od innych pozycji Jacka Piekary. Mamy tu tak na prawdę thriller, czy też bardziej powieść detektywistyczną osadzoną w realiach Polski XVII wiecznej. Do dworu stolnika Ligęzy zjeżdżają goście, których rzekomo zaprosił obiecując pomoc w niedoli oraz ukaranie niegodziwców winnych rodzinnym tragediom. Wszystko ładnie i pięknie, tyle, że Ligęza żadnych listów nie wysyłał. Prosi więc o pomoc podstarości Jacka Zarembę, aby swą radą i rozumem wspomógł starego przyjaciela. Tyle w skrócie o treści. A czego się możecie spodziewać? Na pewno nie spodziewajcie się pojedynków na szable, pogoni, awantur i hulanek. To co charakterystyczne dla powieści szlacheckich, które wcześniej czytałem praktycznie tu nie wystepuje. Całą książkę możemy podzielić na wstęp, który wg mnie jest najcięższy do przebrnięcia, ponieważ mamy opis życia w dworku Ligęzy, plus nurzące uczty i dysputy polityczne, 3 opowieści zaproszonych gości oraz krótkie zakończenie, dające otwartą furtkę do kolejnych części. Główni bohaterowie wysłuchują po kolei wszystkich historii starając się znaleść jakiś wspólny element, zbliżający ich do odpowiedzi na pytanie kto stoi za listami.Historie te, co chwile przerywane są komantarzami gospodarza, który co irusz wrzuci jakieś odwołanie do obecnej sytuacji w państwie. Tak więc obrywa się i innym szlachcicom, i Kościołowi i władcom. Tak na prawde to kazdemu po równo. Można tu też znaleść odwołanie do rychłego upadku Rzeczpospolitej, lub do obecnej sytuacji w naszym kraju.

 

Nie jest to książka zła, tego powiedzieć nie moge, lecz nie jest również taka, jak się spodziewałem. A spodziewałem się akcji, której tutaj nie uświadczyłem. Powieść jest w większości przegadana i opisowa. Co do zakończenia to... brak jest zakończenia. Nic nie zostało pozamykane, nic nie zostało wyjaśnione. Jedynie ostatnia linijka daje nadzieję na więcej "Koniec tomu pierwszego". Polecam miłośnikom zagadek i powieści detektywistycznych. Jeżeli chcecie uświadczyć więcej akcji, chwyćcie za Komudę